Magdalena Kordel "Nadzieje i marzenia" (Wydawnictwo Znak)

Prawdę powiedziawszy, spodziewałam się kolejnej, zgrabnie napisanej, przyjemnej w odbiorze powieści obyczajowej, w której prym wiodą uczuciowe dylematy bohaterek, a akcja rozgrywa się w uroczym, nomen omen malowniczym, miejscu. Wiedziałam, że będzie to lektura dobrej jakości, ale nie spodziewałam się zbyt wiele. Tymczasem - a kuku! "Nadzieje i marzenia" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły, zachwycając i przykuwając moją uwagę aż po ostatnią stronę.

To kolejna część cyklu "Malownicze", ale spokojnie można tę powieść czytać bez znajomości poprzednich tomów. Treści niezbędne dla zrozumienia  poszczególnych wątków są zarysowane, czy zasugerowane na tyle, by czytelnik wiedział ogólnie o co chodzi, a także był zaciekawiony do tego stopnia, by poczuł chęć "doczytania" sobie poprzednich części. Osobiście znałam wcześniej tylko "Wymarzony dom", zatem miałam już jako takie "podwaliny" pod tę najnowszą książkę Magdaleny Kordel. Oczywiście nie omieszkam nadrobić braków w lekturze.

Zaczynamy od wizyty w miejscowości Malownicze, gdzie życie płynie powoli, a marzenia się spełniają. Nie jest jednak tylko sielankowo. Magda musi uporać się z problemem związanym z jej przybraną córką, rozwikłać dylemat dotyczący związku z Michałem, poskromić plotki o jej rzekomo wielkim bogactwie odziedziczonym w spadku. Choć na początku akcja nieco wolno się toczy, to od razu wyczuwa się atmosferę pełną ciepła, życzliwości, przyjaźni. Postaci pani Leontyny i poczciwego księdza łasego na ciasteczka podkręcają tę przyjazną atmosferę.
Można wyczuć sympatyczny klimat znany z serialu "Ranczo" - lokalna plotkara Kraśniakowa z mięsnego i jej mąż zabawnie "dokładają do pieca". Dzięki nim wątek humorystyczny zalicza się do udanych. Widać także wpływy "Ani z Zielonego Wzgórza" - są bezpośrednie nawiązania (oświadczyny Gilberta), ale głównie chodzi atmosferę rodem z Avonlea. Przyjemność z lektury zatem jest wielka.

Nagle zostawiamy w spokoju mieszkańców Malowniczego, a Magdę pozostawiamy w Paryżu, gdzie wyjaśnia wreszcie sprawy spadkowe i przenosimy się do XIX w., na ziemie świętokrzyskie, do czasów, gdy Polski nie było na mapie, panowała żałoba po upadku powstania listopadowego, pogrzeb generałowej Sowińskiej był wielką patriotyczną manifestacją, a potem wybuchł kolejny zryw narodowy- 1863 r. Zaglądamy do dworku w Chybicach, poznajemy tragiczne losy Basi, Janusza oraz ich dzieci.
Zupełnie jakbyśmy zaczęli czytać całkiem inną powieść! Zanim zastanowimy się, dlaczego nastąpił taki przeskok, co to wszystko może mieć wspólnego ze znaną nam już fabułą, tą z współczesności, to opowiadana nowa historia całkowicie nas pochłonie. Tu kluczowe role odgrywają: dziad wędrowny Maciej oraz Sabina, zielarka, "czarownica", tamtejszy odpowiednik szeptuchy. Te postaci są takie inne, nietuzinkowe, charyzmatyczne, intrygujące. Dzięki nim powieść staje się niezapomniana, odbiegająca od schematu popularnych obyczajówek.

Magdalena Kordel zgrabnie "pożeniła" przeszłość z teraźniejszością, zaskakująco splatając wątki bohaterów. Znów potwierdza się prawda, że "świat jest mały", a wyroki losu- niezbadane. Niejeden czytelnik pewnie skręca się z ciekawości, jak potoczyły się losy Sabiny i jej rodzeństwa, te karty jednak pozostały puste i tajemnicze. Frapujące są też dalsze perypetie Magdy i jej bliskich. Sporo jeszcze byłoby do opowiadania, ale dzięki temu jest nadzieja na kolejne tomy...

Autorka zachowała nutę tajemniczości, nie domknęła drzwi. Przepięknie opowiedziała nam kawałek historii przez pryzmat skomplikowanych ludzkich losów, zapewniła solidną dawkę emocji. Powieść wciąga po uszy, potem zostaje żal że to już koniec, niedosyt tego, co było dalej/Czytelnik, gdy już zawita do Malowniczego, to "utknie" tam na dobre, przeżywając wraz z bohaterami ich radości i smutki, śmiejąc się i płacząc. .

Magdalena Kordel ma w sobie coś z czarownicy, w pozytywnym sensie: potrafi zaczarować swoją opowieścią. Tym razem inspiruje i motywuje do "szperania na strychu"- do zaglądania w przeszłość, poznawania dziejów swoich przodków oraz do pisania prawdziwych listów - ręcznie, na eleganckiej papeterii, najlepiej piórem, koniecznie sercem.

"Nadzieje i marzenia" to piękna opowieść, oczywiście, że o miłości, ale nie tylko. Serdecznie polecam wizytę w Malowniczem i innych miejscach, do których prowadzi nas lekkie pióro i wrażliwość autorki.

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież