Beata Sarnowska "Tajemnica zaginionej kotki" (Wydawnictwo Skrzat)

Pisanie książek dla dzieci to nie lada wyzwanie. Mali czytelnicy są bardzo wybredni, szybko się nudzą, łatwo rozpraszają i ulegają rozmaitym bodźcom zewnętrznym. Poza tym mają wybór. Literatura dla dzieci, ostatnio także w Polsce, rozwija się prężnie, a autorzy traktują swoich kilkuletnich odbiorców coraz poważniej. Dlatego ja, jako szczęśliwa posiadaczka jednego egzemplarza takiego nieodrośniętego jeszcze od ziemi czytelnika, zawsze testuję książkę „na córce” (5,5l). Jeśli opowieść ją wciągnie, wtedy mogę już powymądrzać się na temat walorów literackich, wartościowej treści, kompozycji, ciekawych bohaterów – i tak dalej, i tak dalej...

 

„Tajemnica zaginionej kotki” Beaty Sarnowskiej test „na córkę” przeszła znakomicie. A teraz pozwólcie, że pokrótce zaprezentuję wam jego przebieg. Główna bohaterka „Tajemnicy...”, Kama, wraz ze swoją przyjaciółką Zuzą zostają poproszone przez zaprzyjaźnioną bibliotekarkę o popilnowanie Teośki, rasowej kotki cierpiącej na lekką nadwagę („mamo, ta dziewczynka lubi mecze i >Polska biało-czerwoni<, jak fajnie!”). Zadanie jest bardzo odpowiedzialne, a panny, niestety, nie wywiązują się z niego śpiewająco. Wychodząc z mieszkania, zapominają zamknąć balkon („widzisz, mamusiu, w książkach też ludzie o czymś zapominają, nie tylko ja tak mam”), a kiedy wracają, by naprawić swój błąd, okazuje się, że Teośka zniknęła („o nie! czytaj dalej, no przecież teraz nie pójdę spać!”). Kama i Zuza wszczynają prywatne dochodzenie, a do pomocy angażują jeszcze Krzyśka i Wojtka. Szybko wpadają na trop pewnego brodacza („mamo, czy on ma w samochodzie Teośkę?!”), a Kama otrzymuje SMS-a z dziwną łamigłówką. Okazuje się, że aby odzyskać kotkę, przyjaciele będą musieli zabawić się w podchody („mamoooo, co to są podchody i dlaczego jeszcze w to nie graliśmy?; a co to jest, mamo, śledztwo?; czy oni teraz muszą iść po wskazówkach?; mamo, myślisz, że znajdą kotkę?; przecież ona ma swoje ulubione miseczki!”). A także... poznać najważniejsze zabytki Olsztyna. Nasi bohaterowie będą musieli przypomnieć sobie co nieco teorię Kopernikańską („ale jak to >wstrzymał< słońce, przecież i tak się nie rusza; dlaczego ludzie myśleli, że się rusza?; jak dawno temu tak myśleli? jak się wtedy ubierali?; masz jakieś obrazki? czyli jakie planety są w tym całym układzie słonecznym?”), porozmawiać z przewodnikiem i odnaleźć żyrandol z głową jelenia. Ten ostatni rozdział należy do ulubionych fragmentów mojej córki i został przeze mnie odczytany osiem razy – obawiam się, że na tym nie poprzestaniemy. Czy autorka spodziewała się, że jeleń może wzbudzić aż taką ekscytację? Na pewno nie...

 

Zakończenie „Tajemnicy...” okaże się zaskakujące i nienachalnie pouczające, a morał taki, jak dzieci lubią najbardziej – subtelny i uciekający od pedagogiki. Książka Beaty Sarnowskiej ma same plusy. Jest znakomicie napisana, dynamicznie i z humorem, ciekawa, od początku wciąga czytelnika w wir wydarzeń i nie pozwala mu się nawet na chwilę nudzić. Na uwagę zasługuje bardzo dobrze skomponowana akcja, której schemat opiera się na klasycznych powieściach detektywistycznych, a także – może nawet przede wszystkim – bohaterowie. Kama, która jest typową chłopczycą, roztrzepana Zuza, jej brat Wojtek, który wciąż proponuje, by rozwiązaniem ich problemu zajęli się dorośli (najlepiej policja) i Krzysiek, skory do pomocy i z talentem dedukcyjnym. Każdy z nich wykreowany po mistrzowsku od początku do końca, obdarzony indywidualnymi cechami, bardzo wyrazisty i co najważniejsze – budzący sympatię. „Tajemnica zaginionej kotki” ma także walory edukacyjne, wzbogaca wiedzę na temat historii i wzbudza zainteresowanie Olsztynem i jego zabytkami.

 

Polecam bardzo gorąco dzieciom (starsze mogą czytać samodzielnie) i rodzicom. I jeden mam tylko zarzut: „Tajemnica zaginionej kotki” jest za krótka! Nie można tego tak zostawić. Mam wielką nadzieję, że będzie sequel...

Jednym słowem – rewelacja.

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież