Wywiad z Karoliną Wilczyńską, autorką m.in. "Anielskiego kokonu"

 Karolina Wilczyńska, autorka trzech powieści (Performens, Ta druga, Anielski kokon), ma na swoim koncie także udział w antologiach opowiadań grozy. W 2011r. wygrała Ogólnopolski Konkurs Literacki „Świat kobiety”. Podczas I edycji Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach w 2012 roku została nominowana do nagrody Pióra za powieść „Ta druga”, otrzymała także za tę właśnie powieść nagrodę czytelniczek.  Wygrała również dwa konkursy na opowiadania: „Secretum calligo” i „Littera Scripta”. Teraz nakładem wydawnictwa MWK ukazała się jej najnowsza książka, „Anielski kokon”, nad którą nasz portal objął patronat medialny.

 

Agnieszka Lingas-Łoniewska:

Masz na swoim koncie wiele nagród, wyróżnień, czy to w jakiś sposób wpływa na twoją pracę twórczą?

Karolina Wilczyńska: 

Kiedy piszę, nie myślę o nagrodach, ale o tym, co chcę przekazać. Wyróżnienia, jeżeli przychodzą, są bonusem, który mile łechce moją pisarską próżność ;)Moment, w którym się o nich dowiaduję to zawsze chwila wielkiej radości. Każdy lubi być doceniony, czyż nie? A kiedy już się nacieszę, przychodzi czas na poczucie odpowiedzialności. Każda nagroda motywuje mnie do pracy, sprawia, że chcę się doskonalić, żeby nie sprawić zawodu tym, którzy we mnie uwierzyli. Jestem z natury mało systematyczna i troszkę leniwa, więc takie mentalne kopniaki dobrze mi robią.

AL.: Jak wyglądała twoja droga do debiutu?

KW: Miałam sporo szczęścia, bo „Performens” ukazał się nakładem pierwszego wydawcy, do którego się zwróciłam. No, może troszkę temu szczęściu pomogłam. Doszłam do wniosku, że jeśli wyślę propozycję do wydawnictwa, to wyląduje wśród wielu innych i będzie tak sobie leżała czekając na przeczytanie. A że niecierpliwa jestem i wtedy jeszcze pojęcia nie miałam o rynku wydawniczym, wymyśliłam sobie, że muszę to, co napisałam, przekazać bezpośrednio do odpowiedniej osoby. Wybrałam się na spotkanie autorskie, pełna wiary, że będzie tam ktoś z wydawnictwa. I tu właśnie jest miejsce na szczęście. Była tam bowiem pani Elżbieta Majcherczyk, która właśnie razem z Katarzyną Grocholą zakładała nowe wydawnictwo. Przeczytała moją powieść i … wydała.

Lucyna Olejniczak opowiada o swojej przygodzie z Ameryką.

Pisze pogodnie, ale z pazurem. Z jej powieści bije ciepło, a inteligentny humor urzeka. Posiada rzadki dar przyciągania do siebie ludzi i zawierania prawdziwych przyjaźni. Nie jest zwykłym przechodniem mijanym w biegu i szybko zapominanym, bo jedno choćby spotkanie z Lucyną Olejniczak, daje człowiekowi poczucie, że wydarzyło się coś istotnego i niezwykłego. Podobnie jest z jej powieściami, które chce się mieć na półce we własnej biblioteczce, by do nich wracać i ponownie smakować.

"Opiekunka czyli Ameryka widziana z fotela" jest jej pierwszą powieścią, która ukazuje się dopiero teraz... po wydaniu trzech innych poczytnych książek. Warto było na nią czekać..

 

 

Z Lucyną Olejniczak rozmawia Mariola Zaczyńska.

* Ameryka nie jest dziś dla nas TĄ AMERYKĄ sprzed lat, do której jechało się za chlebem, by się dorobić, by zmienić życie... Twoja powieść powstała jednak jeszcze w czasach TEJ AMERYKI.

- Pojechałam tam wiele lat temu, rzeczywiście, „za chlebem”.

Wywiad z Hanną Cygler

 Idealnie pasuje do wyobrażenia "jak powinna wyglądać autorka powieści o miłości". Elegancka, o posągowej urodzie, wielbiona wręcz przez czytelniczki. Z uporem powtarza, że pisze literaturę popularną i jest z tego dumna. Bohaterów kreuje tak przekonująco, że czytelnicy odwiedzają miejsca opisane  w książkach i na nowo przeżywają historie z kart powieści. Niewielu autorom się to udaje. Właśnie ukazała się jej czternasta powieść "W cudzym domu".

Z HANNĄ CYGLER rozmawia Mariola Zaczyńska

 

 

Mariola Zaczyńska: Zazdroszczę ci tego twojego image’u: piękna, elegancka, wykształcona, niezależna. No tak powinna wyglądać autorka powieści dla kobiet!

Hanna Cygler: Pozwolisz, że wymownie chrząknę? Hmm, hmmm…  Czy ty mnie z kimś nie pomyliłaś? Takie wyobrażenia powstały dzięki kreacjom wizerunkowym autorek anglosaskich. Tam nikt "babskiego" pisania nie odsądza od czci i wiary, ciesząc się, że książki o uczuciach napędzają czytelnictwo. W różowe szatki się jednak nie przebieram, jak to robiła nestorka romansów, słynna Barbara Cartland, „matka” ponad 700 książkowych dziewic.

Wywiad z Katarzyną Enerlich

„W moim krwiobiegu płynie prusko – niemiecka krew.”

 

Zapraszam Państwa do lektury wywiadu z panią Katarzyną Enerlich – autorką, między innymi takich książek, jak: „Prowincja pełna marzeń” , „Oplątani Mazurami” i „Czarodziejka Jezior”.

 

Jest Pani autorką kilku bestselerowych powieści. Skąd Pani czerpie inspiracje do swoich książek?

Najczęściej inspiruje mnie życie. To ono pisze najpiękniejsze i najbardziej zaskakujące scenariusze. Bez tegoż życia nigdy nie poznałabym historii pewnego przepełnionego nienawiścią i klątwą domu, zakazanej miłości Żydówki z księdzem, ślubu pośmiertnego, który zawarła pewna kobieta z zabitym na wojnie mężczyzną, uciekających z Prus Wschodnich dawnych mieszkańców, którzy spóźnili się na Gustolffa (statek, zniszczony przez rosyjską torpedę. W tej katastrofie w 1945 roku zginęło więcej ludzi niż na Titanicu!) albo cudem ocaleli w bombardowaniu Zalewu Wiślanego i wielu innych, które stały się kanwą do moich powieści. Bez tego podsłuchiwanego lub podsyłanego w listach życia niczego by nie napisała. Nie lubię tworzyć fikcji… tą mogę jedynie przeplatać opowieść o czymś, co zdarzyło się naprawdę.

10 pytań do ... Aliny Białowąs oraz konkurs

Urodziła się 17 kwietnia we Wrocławiu i mieszka w nim do dzisiaj. Nie wyobraża sobie życia bez książek. Swoją przygodę z pisaniem zaczęła od pamiętników w szkole podstawowej. Pamiętniki przepadły podczas przeprowadzki, ale pasja pisania została. Od dziesięciu lat publikuje swoje opowiadania w czasopismach dla kobiet. Interesuje ją psychika kobieca i jej dojrzewanie do różnych etapów życia. Lubi obserwować ludzi. Ma ogromne poczucie humoru i dużo pozytywnej energii, którą chętnie obdarza znajomych. Marzyła o zawodzie dziennikarki, ale życie napisało dla niej inny scenariusz.

 

10 PYTAŃ DO ...  Aliny Białowąs

 

Agnieszka Grabowska- Mam za sobą lekturę Pani debiutu powieściowego i chciałabym zapytać, jak długo i w jaki sposób powstawała „Galeria uczuć”?

Alina Białowąs - Pomysł napisania książki dla kobiet, które, zajęte wychowaniem dzieci, zapominają o swoich marzeniach, albo odkładają je na później, pojawił się, gdy sama znalazłam się w takiej sytuacji. A, że kiedyś, jeszcze w podstawówce, a później w ogólniaku, pisałam pamiętniki - wróciłam do pisania. Chciałam, aby moja książka napisana była stylem lekkim, zabawnym, ale, by mówiła o problemach, z którymi często borykają się mężatki, matki dzieciom. Wymyśliłam sobie postać bohaterki, dałam jej imię, trochę wad, trochę zalet, otoczyłam ją rodziną, przyjaciółmi,  zatrudniłam ją w sklepiku z bibelotami, i od tego momentu Ola zaczęła marzyć o zrealizowaniu swoich dawnych pasji, pokonując jednocześnie problemy, które, często sama sobie stwarzała, nie zawsze panując nad uczuciami i emocjami. Napisanie całości zajęło mi, z małymi przerwami, rok.

10 pytań do ... Tomasza Białkowskiego oraz konkurs

 Tomasz Białkowski – polski prozaik z ciekawym dorobkiem literackim. Debiutował w 2002 roku zbiorem opowiadań „Leze”. Później wydał powieści: „Dłużyzny”, „Pogrzeby”, „Mistrzostwo Świata”, „Zmarzlina” i „Teoria ruchów Vorbla”.

Napisał również sztukę „Drzewo”. Jego książki były wielokrotnie nagradzane.

Wiosną 2012 roku ukazała się powieść kryminalna pod tytułem „Drzewo morwowe”, bardzo dobrze przyjęta przez czytelników i recenzentów. Jej kontynuacją jest „Kłamca”. Pisarz pracuje nad ostatnią częścią trylogii, zatytułowaną „Król Tyru”.

 

Blog autora: www.tomaszbialkowski.blogspot.com

 

 

10 PYTAŃ DO.... Tomasza Białkowskiego

 

 

Beata Sarnowska – Jakie emocje Panu towarzyszyły, gdy dowiedział się Pan, że „Zmarzlina”, czy „Teoria ruchów Vorbla” została doceniona Wawrzynem (Literacka Nagroda Warmii i Mazur).

Tomasz Białkowski – Laureat dowiaduje się o nagrodzie dopiero podczas gali. Napięcie zatem jest ogromne. „Zmarzlina” zdobyła nagrodę czytelników, co jest dla mnie niezwykle cenne. Drugą z nagród przyznaje już jury. Kiedy w maju ogłaszana jest finałowa piątka zaczynają się spekulacje. Kto tym razem? Zaczyna się swoista giełda nazwisk. Otrzymali ją przecież tacy pisarze jak m.in. Orłoś, Kruk, Kowalewski, Sieniewicz. Autor zwycięskiej książki ma świadomość, że, było nie było, przechodzi do historii. Ja byłem nominowany po raz trzeci. Co niektórzy twierdzili, że jestem murowanym faworytem. To tylko jeszcze bardziej stresowało. Ale radość po ogłoszeniu jest nieprawdopodobna! Życzę takich emocji każdemu pisarzowi, który znajdzie się w kręgu nominowanych.

Wywiad Agnieszki Lingas - Łoniewskiej z autorami "Isabelle" - MariuszemWieteską i Sabiną Waszut

 Agnieszka Lingas-Łoniewska:

Witam serdecznie. Rozmawiamy przy okazji premiery Waszej wspólnej powieści „Isabelle”, nad którą nasz portal objął patronat. Jestem po lekturze tej książki, niedawno ukazała się też recenzja na naszej stronie Czytajmy Polskich Autorów i muszę przyznać, że bardzo jestem ciekawa osób, które napisały tak magiczną powieść. Czy pamiętacie kto wpadł pierwszy na ten pomysł?

 

Sabina Waszut: Powinnam powiedzieć, że Mariusz, bo to ja usłyszałam od niego „a teraz piszemy książkę”. Myślę jednak, że pomysł na wspólną powieść zakiełkował już wcześniej. Znałam jego książki, on czytał moje miniatury i chyba wspólnie poczuliśmy,  że z tej mieszanki stylów może powstać coś fajnego.

 
Mariusz Wieteska: Nikt nie wpadł. Pomysł się urodził, to „wpadka” dwóch osób, które mają wspólne zainteresowania, aspiracje i wspólny cel. Dlatego też pomysł stał się dzieckiem, które na plaży buduje zamki z piasku. Te zamki, powstałe dzięki wyobraźni są prawdziwe.

 

ALŁ.: Jak wyglądał proces twórczy, czy możecie zdradzić (oprócz tego, co znajdziemy w posłowiu) jak pisze się książkę w duecie?

SW:  Nie miałam wcześniej doświadczenia w „samodzielnym pisaniu”, więc plusy i minusy pisania w duecie uznałam za naturalne. Oczywiście spory były codziennością, ale w marę szybko dochodziliśmy do porozumienia. Na początku było też kilka problemów czysto technicznych, np. nie miałam pojęcia, jak zrobić półpauzę.  

MW: Piszę się trudno i łatwo. Trudno bo nieraz kłótnia, a może spór przyćmiewał ideę, która była motorem do powstania książki. Ale najczęściej było łatwo, bo przy powstawaniu powieści towarzyszył nam wspólny śmiech, który łączył mnie ze współautorką w chwilach, kiedy byliśmy oboje bezradni. Zaprzyjaźniliśmy się dzięki trudnościom, zamkniętym, jak kamień w pierścionku. Ów powstały pierścionek, daje satysfakcję, bo powstał z niczego, a jednak dzięki czemuś.

Wywiad z Marią Ulatowską

Do literatury weszła szturmem: pojawiła się znienacka i na dobre została,

wdrapując się lekko i z wdziękiem na szczyty list bestsellerów.

Maria Ulatowska. Dla przyjaciół Rysia.

 

Podczas Festiwalu Literatury Kobiecej Pióro I Pazur zdobyłaś wyróżnienie za najbardziej spektakularny debiut roku. Spodziewałaś się takiego rozwoju wypadków?

Hmmm.. Tak sobie pomyślałam: zadebiutowałam w 2011 r. wydając aż trzy powieści w ciągu roku, z których każda sprzedawała się i do tej pory sprzedaje bardzo dobrze... Po cichu uznałam, że mam szansę... i na szczęście jury było tego samego zdania! Chyba zasłużyłam na tę nagrodę. Ogromną radość przyniosło  mi też wyróżnienie przyznane przez Czytelniczki.

 

 

 

 

Ten uśmiech mówi wszystko!

Rysia z urokiem miota się po scenie przepięknego siedleckiego teatru, uhonorowana, szczęśliwa i dumna.