Wywiad z Agnieszką Lingas-Łoniewską "Witajcie w moim czystym świecie"

Rozmowa Magdaleny Knedler z Agnieszką Lingas-Łoniewską, autorką powieści „Brudny świat”

 

Agnieszka Lingas-Łoniewska zadebiutowała w roku 2010 – od tego czasu minęło pięć lat, a  jej dorobek pisarski powiększył się o kilkanaście książek. Tworzy zawodowo. Nie narzeka na polski rynek wydawniczy i otwarcie mówi o tym, że utrzymuje się tylko z pisania. Jej książki są ciepło przyjmowane przez czytelników i rozchodzą się w dużych nakładach. Brudny świat, powieść, którą w tym roku opublikowało wydawnictwo Novae Res, powstała cztery lata wcześniej i ukazała się w... USA. Z Agnieszką Lingas-Łoniewską rozmawiamy o sukcesie Brudnego świata, pisarskich doświadczeniach i planach na przyszłość. 

 

 



 

 

 

Magdalena Knedler: Powieść Brudny świat ukazała się po raz pierwszy w 2010 roku za oceanem. Wielu polskich pisarzy marzy o tym, by publikować swoje książki za granicą - jak Ci się to udało?

 

Agnieszka Lingas-Łoniewska: To był taki eksperyment, coś na zasadzie: „sprawdźmy, czy to w ogóle jest możliwe”. Nie robię z tego wielkiego halo, po prostu wysłałam tekst do pierwszego z brzegu wydawnictwa i udało się. Jeden z wielu pomysłów, który zrealizowałam. Dzięki temu zobaczyłam jak duże są różnice w procesie wydawniczym w USA i w Polsce.

 

M.K.: Dlaczego zdecydowałaś się na polskie wydanie dopiero teraz, po czterech latach?

A.L.Ł.: Akcja Brudnego świata dzieje się w USA i gdy byłam debiutantką, wiedziałam, że wydawnictwo raczej nie będzie chciało wydać książki, której akcja nie dzieje się w Polsce.

 

M.K.: Jak to? Przecież polscy autorzy coraz częściej decydują się na „zagraniczne” miejsce akcji...

A.L.Ł.: Tak, obecnie powstaje wiele takich powieści polskich autorów, dlatego też podjęłam decyzję, aby zaproponować wydanie tej powieści u nas. Wydawnictwo Novae Res wykupiło prawa od wydawcy amerykańskiego i w lutym tego roku ta dramatyczna historia ukazała się w Polsce. Została bardzo dobrze przyjęta i wywołała prawdziwy boom mailowy, bo po premierze dostałam chyba najwięcej maili od czytelniczek w różnym wieku.

 

M.K.: W Brudnym świecie znajdziemy wiele odniesień do Wichrowych Wzgórz Emily Bronte. W kilku miejscach wprost cytujesz fragmenty tej powieści. Od początku zamierzałaś napisać fan fiction, czy tak wyszło przypadkiem?

A.L.Ł.: Nie, ta powieść powstawała jako odrębna historia, ale za namową koleżanki, która odwiedzała forum poświęcone sadze Zmierzch, zmieniłam imiona na „zmierzchowe”... 

 

M.K.: „Zmierzchowe”?:) 

A.L.Ł.: Taka była konwencja forum!:) Zaczęłam tam wrzucać Brudny świat jako powieść w odcinkach. Pamiętam, że ta historia była w czołówce, jeśli chodzi o ilość odsłon i wzbudziła szereg emocji, po każdym rozdziale dostawałam setki komentarzy, to był dla mnie szok.

 

M.K.: Postanowiłaś kuć żelazo...

A.L.Ł.: Tak. Wersja oryginalna została przygotowana przeze mnie w 2010 roku i w takiej formie wysłałam ją do Stanów. Niedawno dowiedziałam się, że Brudny świat znalazł się w encyklopedii fantastyki pod hasłem „fan-fiction”, tuż obok Cassandry Clare, między innymi. A jeśli chodzi o nawiązania do Wichrowych wzgórz, to przecież miłość Tommy’ego i Kati jest tak samo tragiczna, jak bohaterów powieści Bronte.

 

M.K.: Tak, miłość Kati i Tommy'ego jest tak samo tragiczna, ale też tak samo... daleka od ideału. Z tym, że w Wichrowych Wzgórzach bohaterowie jeszcze bardziej ranią siebie nawzajem. Nie lubisz bajek ze szczęśliwymi zakończeniami?

A.L.Ł.: Lubię, gdy książka „boli”. Gdy po jej przeczytaniu zostaje coś w czytelniku, gdy nie może przestać myśleć o właśnie pochłoniętej historii, gdy analizuje wszystko od początku i zastanawia się „co by było gdyby”. Najgorsza byłaby obojętność, a jeśli powieść wywołuje emocje, negatywne lub pozytywne, to najlepsza dla mnie zapłata. A tak między nami, uważam, że Brudny świat ma idealne zakończenie. Dzięki tej wielkiej miłości, Tommy Cordell nie żyje już w brudnym świecie. Ale swojego czystego świata nigdy wam nie pokaże.

 

M.K.: Skąd pomysł na osadzenie akcji w Los Angeles, w światku gwiazd rocka, top modelek i szaleńczych imprez?

A.L.Ł.: Idealne miejsce dla szołbizu, poza tym to miasto wzbudza we mnie szereg emocji, dużo czytam o LA, chciałabym kiedyś tam polecieć.

 

M.K.: Research zajął Ci dużo czasu? Zbierałaś materiały sama, czy też może konsultowałaś się z ludźmi profesjonalnie zajmującymi się muzyką?

A.L.Ł.: Zbierałam materiały sama, muzyka stanowi moją wielką pasję, czytam wspomnienia muzyków rockowych, ich biografie, zapiski. Oglądam też filmy poświęcone twórczości topowych gwiazd, dlatego też to wszystko bardzo pomogło mi stworzyć postać Tommy’ego Cordella.

 

M.K.: Gdzie szukasz inspiracji, zanim zasiadasz do pisania?

A.L.Ł.: Przede wszystkim muzyka jest dla mnie wielką inspiracją, a symptomy tego możecie odnaleźć w playlistach, każdorazowo dołączonych do książek. Możecie także posłuchać tych kawałków na moim kanale na youtube. 

 

M.K.: Czyli nie tworzysz w pełnym skupieniu i ciszy? Nie izolujesz się od dźwięków? 

A.L.Ł.: Nie potrafię pisać bez muzyki! To ona mnie nakręca i daje natchnienie, a także pomysły na kolejne zwroty akcji. W Brudnym świecie znajdziecie takie kawałki, jak Passenger Iggy'ego Popa, Pretty on scarlet Guano Apes, Baby, I’m gonna leave you Led Zeppelin, czy w finale Just to let you know Cultured Pearls.

 

M.K.: A jak to jest ze słynną weną? Czekasz na nią, czy podchodzisz do pisania bardziej "rzemieślniczo" i zadaniowo?

A.L.Ł.: Wena jest niezbędna, bez niej wszystko leży i kwiczy. Ale jestem pracoholiczką i dobrą organizatorką, poza tym jestem bardzo obowiązkowa i pilnuję terminów.

 

M.K.: Próbujesz przesuwać deadline?:)

A.L.Ł.: Deadline dla mnie to rzecz święta! Tekst zawsze oddaję przed czasem. Oczywiście mam chwile załamania i ogarnia mnie poczucie, że w życiu nie skończę książki, nad którą właśnie pracuję. Wówczas zostawiam tekst, zajmuję się czymś innym, relaksuję się, a wówczas pomysły, chęci wracają z nawiązką.

 

M.K.: Czytasz recenzje swoich książek? Opinie czytelników? Boli Cię krytyka?

A.L.Ł.: Czasami czytam, różnie bywa, zależy od mojego humoru. Krytyka boli, nie będę czarować, że nie. Najbardziej bolą niekonstruktywne pierdoły, uderzające we mnie jako osobę, a nie jako autora książki. Chociaż ostatnio tego jakby mniej. Więcej mam jednak pozytywnych odbiorów moich powieści.

 

M.K.: Miałaś kiedykolwiek problemy z publikacją swojej pierwszej powieści?

A.L.Ł: Nie.

 

M.K.: Żartujesz? Wielu początkujących pisarzy staje na rzęsach, żeby wydać swoją pierwszą powieść...

A.L.Ł.: Moja droga pisarska rozpoczęła się całkiem sprawnie. Wysłałam do kilkunastu wydawnictw Bez przebaczenia i Zakręty losu (tom I). Pierwsze odpowiedzi przyszły po 3 miesiącach jakoś. Potem, gdy już podpisałam umowę, nadal przychodziły. 

 

M.K.: Wiele słyszy się ostatnio słów krytyki na temat polskiego rynku wydawniczego. Autorzy narzekają na słabą promocję swoich książek, niskie zarobki... Jakie są Twoje doświadczenia?

 

A.L.Ł.: Łączy mnie kontrakt z wydawnictwem Novae Res, który zagwarantował mi normalne dochody i na chleb mi starcza. A nawet więcej niż tylko chleb. Oczywiście nie stałoby się tak, gdyby moje książki nie były ciepło przyjmowane przez czytelników i nie kupowane w całkiem miłych nakładach. 

 

M.K.: Czyli nie zasuwasz na kasie w Biedronce i nie piszesz po nocach? :)

A.L.Ł.: W tej chwili nie pracuję już zawodowo (byłam dyrektorem w korporacji), poświęciłam się pisaniu.To było moim marzeniem, aby utrzymywać się z pisania i udało mi się to osiągnąć. Co jest moją wielką radością i wiarą w to, że jeśli czegoś bardzo się chce, to należy i ciężko pracować i w to wierzyć. A wówczas marzenia naprawdę mają szansę się spełnić.

 

M.K.: Nad czym obecnie pracujesz?

A.L.Ł.: Kończę II tom trylogii chorwackiej, Szukaj mnie wśród lawendy. Zofia. Tom I nosi podtytuł Zuzanna i będzie miał premierę w październiku podczas Krakowskich Targów Książki. Tom III będę pisała jesienią, będzie miał podtytuł Gabriela. Jest to opowieść o trzech siostrach, wielkich miłościach, tajemnicach z przeszłości i ludzkich dramatach. Akcja książek dzieje się oczywiście w Chorwacji, na półwyspie Peljesac, w Polsce i w Niemczech. W książkach będzie umieszczony QR code, dzięki któremu będzie można przenieść się na stronę z fotografiami miejsc, o których przeczytacie w tych powieściach. Będą to zdjęcia autorstwa mojego męża i naszych przyjaciół. I w tych wszystkich miejscach byłam osobiście, tak więc tutaj research namacalny. 

 

M.K.: Będzie wzruszająco? Na forach internetowych czytelnicy piszą, że do Twoich książek powinni dawać gratisowe chusteczki...

A.L.Ł.: Mam nadzieję, że nieraz popłaczecie się podczas lektury tej trylogii...

 

M.K.: Będziesz jeszcze próbowała swoich sił w USA?

A.L.Ł.: Jasne, że będę, mam kilka książek już przetłumaczonych. Będziemy próbować :) A co, do odważnych świat należy :)

 

M.K.: Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów:)

A.L.Ł.: Również serdecznie dziękuję :)

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież