"Spragnieni by kochać" Anna Szafrańska wyd. Burda Książki

Zakochać się wcale nie jest trudno, wcale nie musi to być dwustronne. Po prostu czasem człowiek nie może przejść obojętnie obok drugiej osoby, staje mu się bliska nie dając ze swojej strony jakiejkolwiek zachęty. Po prostu to się dzieje. Czasem to uczucie jest jak letni deszcz, o jakim zapomina się zanim jeszcze spadnie ostatnia kropla, niekiedy jednak z każdym dniem coraz głębiej i silniej zakorzenia się w sercu. Takiego uczucia nie da się zignorować, po prostu ominąć i pójść dalej swoją drogą, ono wciąż przypomina o sobie i skłania do walki o nią, bez względu na wszystko i wszystkich.

 

Najmocniejszy mur nie jest zbudowany z najtwardszych kamieni czy metali, ale z ludzkich uczuć. One z czasem wcale nie muszą ulec osłabieniu, wprost przeciwnie rosną w siłę, niekiedy destrukcyjną, niszczącą wszystko wokoło oraz żywiącą się bólem i cierpieniem. Eryk wie czego chce, a konkretniej kogo, to nie zachcianka, chwilowy kaprys, lecz coś co siedzi w nim głęboko. Ewelina nie zrobiła nic by wzbudzić jego zainteresowanie, wprost przeciwnie, nie chciała tego, tak jak wielu rzeczy w swoim życiu, przynajmniej chciała w to wierzyć lub raczej musiała by nie móc utrzymać maskę, za którą kryła się od lat. Tych dwoje podąża całkiem innymi drogami, ale jedno z nich zauważa w drugim to, co warte jest by otworzyć swoje serce. Czy to nie pomyłka? Jeden z życiowych błędów, będących ostrzeżeniem na przyszłość? Ewelina nie ma zbyt wielu powodów do radości, za to Eryk jak najbardziej, wszystko zdaje się mu sprzyjać. Poza jednym, to, co czuje do niej wciąż napotyka trudności, na jeden krok do przodu dwa wykonywane są w tył. Dlaczego dziewczyna nie wierzy w prawdziwość uczuć kogoś, kto nie zniechęca się jej unikami? Pewne tajemnice są zbyt bolesne i raniące, czy przekreślą szansę na miłość? Czy ona będzie na tyle mocna by się nie ugiąć pod ich naporem?

 

Bolesna przeszłość i strach o teraźniejszość nie są dobrą kombinacją, często odbierają odwagę by zawalczyć o przyszłość, swoją. Czy kiedy nie widzi się nadziei na lepsze jutro lub jest ona zgniatana w zarodku można dostrzec szansę, taką, o której się nie marzyło nawet? Anna Szafrańska nie boi się trudnych tematów, poranionych bohaterów i przede wszystkim skrajnych emocji, mających źródło tam gdzie człowiek powinien znaleźć wsparcie i bezpieczeństwo, a dostaje coś wprost przeciwnego. „Spragnieni by kochać” jest drugim tomem trylogii, i tak samo jak w przypadku pierwszej części, nie da się go czytać spokojnie, odsuwając od siebie to, co dzieje się pomiędzy postaciami, nie można na zimno patrzeć na to, z czym one mierzą się, być tylko i wyłącznie odległym obserwatorem. To nie ten rodzaj fabuły, jeśli chcecie prostej opowieści o zakochaniu się to nie znajdziecie tego w twórczości tej pisarki, ale gdy pragniecie  historii o miłości, takiej prawdziwej do szpiku kości, to znajdziecie ją w książkach jej autorstwa. Ostatnia serwuje, nam czytelnikom, nic oczywistego, żadnych półśrodków, niedomówień, w jakiej szczęście nie jest podane na tacy, w której ludzie błądzą, raz za razem popełniają te same błędy, bo wcale nie tak prosto jest uczyć się na nich, a zwątpienie wciąż toczy podjazdową wojnę z nadzieją. Coś jeszcze wyróżnia ją spośród wielu innych – wielobarwność i przede wszystkim wielowarstwowość emocji, nie nagromadzonych by jedynie zrobić wrażenie, lecz głęboko osadzonych w fabule i co równie ważne w samych bohaterach i ich przeszłości. „Spragnieni by kochać” poruszają trudne problemy, nie dają łatwych odpowiedzi, postacie nie przypominają jedynie z wierzchu realnych ludzi, oni są nimi z krwi i kości, a przede wszystkim emocji.

"Leć motylku" Dominika Smoleń (wyd. Lucky)

Naturalną koleją rzeczy jest to, że młodzi ludzie, wchodząc w okres dorastania, zaczynają bardziej interesować się swoim ciałem. Przyglądają się temu, jak się ono zmienia i dokładają wszelkich starań, aby czuć się atrakcyjnym zarówno dla samych siebie, jak i dla innych. Zazwyczaj zawsze jest coś, co chcieliby w sobie zmienić, a najczęściej jest to chęć zrzucenia kilku w ich mniemaniu zbędnych kilogramów. Co za tym idzie, zaczynają się pierwsze próby eksperymentowania z dietą i skrupulatne kontrolowanie tego, co jedzą. Musicie przyznać, że z pozoru nie wydaje się to niczym złym, ale dziś poznacie historię Wiktorii, bohaterki książki Dominiki Smoleń „Leć motylku”,z której recenzją do Was przychodzę. Mam nadzieję, będzie ona przestrogą dla wielu osób, które zechcą  sięgnąć po ten tytuł. 

Wiktoria jest bowiem dziewczyną, która przeszła przez bardzo trudną drogę walki z anoreksją, a przecież, jak sama mówi, chciała być tylko ładna i mieć trochę kontroli nad tym, co je.
 
Zacznijmy jednak od początku. W momencie kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki i stajemy się obserwatorami codzienności Wiktorii, w pierwszej chwili jesteśmy przekonani, że możemy być z niej dumni. Dziewczyna właśnie rozpoczyna nowy etap swojego życia. Wszystko wskazuje na to, że jak twierdzi pani psycholog na terapii, do  której uczęszcza, udało jej się wygrać z tą podstępną chorobą. Jest zdrowa. Bardzo szybko przekonujemy się jednak, że  sukcesy terapeutyczne Wiktorii w tej nierównej batalii z bezwzględną przeciwniczką anoreksją które dostrzegają wspierające ją osoby, nie są równoznaczne z tym, co dzieje się w jej głowie. Mimo że chce wyzdrowieć, to niestety ciągle czuje się gruba i brzydka. Znajduje wiele usprawiedliwień dlatego, aby pozbyć się jeszcze kilku kilogramów. Nie chce zawieść samotnie wychowującej ją od wielu lat matki, ale jednocześnie nie potrafi dostrzec tego jak piękną jest kobietą.
 
Ma jednak nadzieję, że studia, które właśnie rozpoczyna po wielu latach indywidualnej nauki domowej, będą dla niej nowym początkiem ku lepszemu. Bardzo łatwo jest skrywać swój sekret przed zupełnie obcymi dla siebie ludźmi, ale trudniej wyrwać się z pułapki narzucanych przez własną głowę ograniczeń i restrykcyjnych nawyków. Czyżby radość okazała się nad wyraz przedwczesna? Czy trzeba będzie spojrzeć prawdzie w oczy i z przykrością przyznać, że anoreksja okazała się niezwyciężonym wrogiem? O tym musicie przeczytać już sami, sięgając po książkę.
 
Nie jest tajemnicą, że moc słów i gestów, którą każdego dnia okazują wobec nas inni ludzie, jest różna w zależności od tego, kto to czyni. Nasza bohaterka nie wie jeszcze, że już niebawem przypadek, a może wręcz przeciwnie - przeznaczenie - postawi na jej drodze chłopaka, którego niemalże każde słowo i najmniejszy nawet gest będą wywoływały w niej reakcje, jakich jeszcze nigdy nie było jej dane doświadczyć. Alex jest mężczyzną, który budzi zainteresowanie wśród wielu kobiet. On jednak ku ogromnemu zaskoczeniu Wiktorii, chce poznać ją bliżej i stara się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Jak możecie się domyślać, z biegiem lektury ich relacje stają się bardziej bliskie. Możemy obserwować, jak w bardzo naturalny sposób rozwija się ich przyjaźń, choć na początku nic na to nie wskazywało. Wszyscy zapewne zgodzimy się z tym, że w przyjaźni jedną z najważniejszych wartości jest szczerość. Tym razem nie jest to łatwe, ponieważ jak się przekonacie, nie tylko Wiktoria ma swoje sekrety, ale i chłopak także ma swoje tajemnice. Pozostaje zatem pytanie, czy to, czego dowiedzą się o sobie wzajemnie, przekreśli wszystko, to co rodzi się między nimi? Na to pytanie będziecie musieli jednak poszukać odpowiedzi już sami na kartach książki, bo ja niczego więcej nie zdradzę.
 
Powiem tylko, że podobno od przyjaźni do miłości jest tylko jeden krok, ale w przypadku tej dwójki, aby miłość miała szansę wnieść w ich życie wszystko, czego oboje pragną i o czym marzą, każde z nich będzie musiało wykazać się dużą dojrzałością, wyrozumiałością i zrozumieniem. Musicie koniecznie przekonać się, czy są gotowi na to, aby być ponadto, co wydaje się nieakceptowalne i zawalczyć o siebie oraz swoje uczucie.
 
To jednak nie wszystko, co dla swoich czytelników przygotowała autorka. W tej niezwykle życiowej i autentycznej historii poruszyła bowiem jeszcze kilka bardzo ważnych i trudnych problemów, z których ciężarem każdego dnia żyją nie tylko nasi bohaterowie, ale także, z którymi również niestety z pewnością utożsami się wielu z nas. Między innymi jest to porzucenie rodziny w obliczu choroby dziecka, czy też poczucie bycia gorszym dzieckiem w oczach rodzica.
Zostaniemy również skłonieni do refleksji nad bardzo ważnym dylematem moralnym odnośnie, tego, czy porzucone dziecko ma jakikolwiek obowiązek niesienia pomocy swojemu przyrodniemu rodzeństwu.
 
Muszę przyznać, że wszystko, o czym przeczytałam w tej książce, mocno do mnie trafiło, a to właśnie dzięki autentycznemu i bardzo naturalnemu biegowi następujących po sobie wydarzeń, jak również kreacji bohaterów. Tutaj nic nie jest wyreżyserowane i pisane na siłę, przez co nieustannie pamiętamy, że fabuła książki może być i na pewno w wielu przypadkach jest odzwierciedleniem ludzkiego życie dziejącego się być może gdzieś bardzo blisko nas. Dominika Smoleń w bardzo poruszający, ale i zabawny sposób uświadamia nam, że często największym problemem do pokonania w wielu sytuacjach życiowych jesteśmy dla siebie my sami. Dlatego też potrzebujemy mieć obok siebie, kogoś, kto pokaże nam, że akceptuje nas właśnie takimi, jakimi jesteśmy. Jest zawsze obok i chce tylko naszego dobra, nie myśląc wyłącznie o sobie.
 
W tym miejscu nie mogłabym nie wyrazić swojego uznania dla kreacji postaci Alexa. Nie chcę Wam zbyt wiele zdradzać, ale jestem nim oczarowana. Każdej dziewczynie i kobiecie życzyłabym takiego mężczyzny u swojego boku. Mimo że chce być z Wiktorią wie, że nie może zaoferować jej niczego więcej poza swoją obecnością i wsparciem, dopóki nie uporządkuje swojej trudnej sytuacji życiowej. Wplątał się w skomplikowaną relację i do momentu aż wszystko nie zostanie wyjaśnione, nie może dać dziewczynie, dla której bije jego serce niczego więcej. Mnie ten wątek bardzo poruszył i mocno trzymałam za niego kciuki. Czy skutecznie, tego oczywiście się ode mnie nie dowiecie.
 
Jeśli znacie już chociaż trochę moje upodobania czytelnicze, to na pewno domyślacie się, że jest to jedna z najważniejszych dla mnie jako czytelnika i człowieka książek. Anoreksja to bardzo ważny temat, o którym należy mówić jak najwięcej. Gorąco wierzę w to, że dla tych z Was, którzy zmagacie się z zaburzeniami odżywiania, historia Wiktorii stanie się siłą i motywacją do tego, aby się nie poddawać. Dla pozostałych z nas będzie ona doskonałą wskazówką, jak się zachować i jak być wsparciem dla kogoś w podobnej sytuacji. Warto zaznaczyć, że mimo powagi wielu tematów, z którymi zmierzyła się autorka, udało Jej się oddać w nasze ręce książkę, która w żaden sposób nie przytłacza. Czytamy ją z dużym zaangażowaniem, chwilami się uśmiechając, a czasami roniąc łzę. Wiem, że będę polecała tę książkę, gdzie tylko się da, bo chcę, aby trafiła ona do jak najszerszego grona odbiorców.
 

"Nic o tobie nie wiem" Małgorzata Rogala (wyd. Skarpa Warszawska)

Co wiemy o innych, zwłaszcza o tych najbliższych? Obecnie wydaje się, że wszelkie sekrety dawno straciły rację by, bo jak mają się uchować jeśli każdy o czymś zawiadamia wszystkich, niekiedy bez zastanawiania się do kogo trafia ich przekaz. Przyjaźń, prywatność, tajemnice, od jakiegoś czasu nabierają całkiem innego znaczenia, zupełnie odmiennego do jakiego byliśmy przyzwyczajenie. Co więc z wiedzą, tą prawdziwą, nie powierzchowną, o ludziach, którzy są tuż obok nas? Kim są? Kim my jesteśmy? Czy ich znamy?

 

Popularność. Jedno słowo, a kryje się za nim wiele dobrego, lecz i dużo lub nawet więcej złego. Informacja. Ona zawsze była cenna, lecz teraz staje się czymś więcej niż do tej pory, wcale nie musi być prawdziwa, wprost przeciwnie wystarczy, że ktoś podzieli się czymś podszywającą się pod nią. Kiedy doda się pierwsze do drugiego to otrzymuje się dobry przepis jak wyrządzić komuś krzywdę, niekiedy nieodwracalną. Weronika Nowacka nawet nie przypuszczała, że znowu w jej otoczeniu ktoś zostanie zamordowany. Jako szkolny pedagog jest blisko uczniowskich problemów, lecz nawet nie przypuszcza jaka jest skala jednego z nich. Wiadomo, że okres nastoletni rządzi się swoimi prawami, ale jak się okazuje obecnie są one brutalniejsze, Jak to możliwe, że dorośli niczego nie zauważyli? A może zlekceważyli znaki ostrzegawcze? Niewiedza często prowadzi do tragedii, chociaż czy tak było w tej konkretnej sprawie? Szymon Pawelec niejedno dochodzenie ma za sobą, to konkretne jednak ma w sobie coś osobistego. Pytanie kto zabił wcale nie musi mieć tak jednoznacznej odpowiedzi jak można się spodziewać, tak samo jak i prosty podział na ofiarę i zabójcę, może nie być oczywisty. Dużo nie jest potrzebne by zamienili się miejscami, pozostawiając po sobie bolesny znak zapytanie w postaci: „gdyby wiedział/a”.

 

Każdą książkę Małgorzaty Rogali biorę w ciemno, gdyż pewna jestem kilku rzeczy: doskonałego kryminału, dopracowanego motywu, wciągającej historii, która do samego końca skrywa to, co najważniejsze oraz poruszenia ważnego aspektu życia społecznego. To ostatnie nigdy nie jest ozdobnikiem, lecz kanwą, na jakiej rozgrywa się kryminalny dramat. Powiedziałabym nawet, że jak mało który twórca otwiera oczy czytelnikom na sprawy, wydające z jednej strony już codziennością, z drugiej bagatelizowane, bo przecież zdarzają się innym. Nie inaczej jest w przypadku „Nic o tobie nie wiem”, strona po stronie ma się wrażenie, że to nie fabularna opowieść, lecz dokumentalny zapis tego, co pojawia się jako „news” medialny, elektryzujący społeczeństwo, niestety na chwilę, gdy dochodzi do tragedii. Tym razem jednak czytelnicy widzą od podszewki jak nakręca się spirala zła, gdzie ma swoje źródła, jak oplata nie tylko bohaterów i do czego prowadzi gdy w końcu nie wytrzymuje presji, wewnętrznej i zewnętrznej. Małgorzata Rogala z różnych perspektyw przedstawia ten sam problem, każda z nich dostarcza nowych informacji, odkrywających szczegóły jakie umykają większości, lawiruje pomiędzy tym, co wydaje się oczywiste, a tym czego można się jedynie domyślać. Kryminalna sprawa jest punktem wyjścia do wnikliwych wniosków i obserwacji, które nie są pozostawione same sobie, lecz stają się jej częścią, podkreślają nie tylko to, co najważniejsze, lecz są swoistą przestrogą. „Nic o tobie nie wiem” jest rasowym przedstawicielem swojego gatunku, w jakim jest zbrodnia, śledztwo, motyw i przede wszystkim dwa pytania: kto i dlaczego. Wszystko to podbudowane jest społecznym tłem, nie tyle odzwierciedlającym prawdziwe realia, lecz oddane w skali jeden do jednego. Pisarka jak zawsze postawiła na mocny związek pomiędzy tym, co zrodziło się w jej wyobraźni, a tym, co jest faktem, spychanym gdzieś w tył głowy, ale niestety rzeczywistością, od której ucieczka nie jest możliwa.

"Nieosiągalny" Ewelina Nawara, Małgorzata Falkowska (wyd. Akurat)

Bajki wydają się odległe od rzeczywistości, dobre dla dzieci, które jeszcze nie skażone zostały szukaniem drugiego dnia i powątpiewania w szczęśliwe trafy. Czasem los pisze scenariusz, którym wielu przypomina baśń, ale prawda bywa bardziej skomplikowana. Kryją się w niej wątpliwości, strach, ale i niedowierzanie, że przypadkowe spotkanie może być początkiem czegoś tak zwyczajnie niezwyczajnego.

 

Życie toczy się różnie, raz z górki, raz pod górkę, niekiedy po całkiem równej drodze, Olimpia raczej ostatnio ma do czynienia z tą pierwszą opcją, poznanie Williama nie zapowiada niczego niezwykłego w jej egzystencji.  Co może zmienić ten jeden wieczór? Nic, każde z nich pójdzie swoją ścieżką i nigdy więcej już się nie spotkają, zwłaszcza, że tak naprawdę mało o sobie wiedzą. Jednak jeśli komuś zależy nie bierze pod uwagę przeszkód, a tylko i wyłącznie to, co chce osiągnąć. William ma plan i nie zawaha się przed niczym by go zrealizować, w samym jego centrum jest Olimpia. Tych dwoje zrobiło na sobie o wiele większe wrażenie niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Pochodzą z różnych światów, mają całkowicie odmienną wizję przyszłości, chociaż czy na pewno? Miłość w ich przypadku nie jest prostym uczuciem, przynosi z sobą trudne pytania i skomplikowane wybory, od jakich zależy dużo, całe ich życie. Bajka bajką, lecz rzeczywistość jest o wiele barwniejsza i bywa wstępem do tego, na czym kończy się baśniowa opowieść.

 

Pisarski duet Eweliny Nawary i Małgorzaty Falkowskiej przygotował dla czytelników lekturę dzięki, której nie tylko końcówka zimy zapowiada się niezwykle emocjonująco z dawką dobrego humoru w bonusie. „Nieosiągalny” ma w sobie to, co sprawia, że lektura nie tylko płynie szybko, lecz przede wszystkim odrywa nas od codzienności i porywa w żadnym razie nie do nierealnej krainy, ale do miejsc, jakie możemy sobie wyobrazić. Historia Olimpii i Williama ma w sobie to, co lubimy oglądać na filmowym ekranie i śledzić na stronach książek czyli uczuciowe zawirowania, bohaterów, jacy szybko stają się osobami, za których marzenia trzymamy kciuki, życiowe zakręty, będące nie tylko ozdobnikiem, lecz ważnym elementem całości. Autorki postawiły na wydawałoby się znany motyw, lecz to jedynie wstęp do opowieści jak z bajki chciałoby się powiedzieć, lecz jest w niej o wiele więcej. Życiowa proza oraz prawdziwe uczucie, nie proste i łatwe, ale z wątpliwościami, lękami oraz skokami na głęboką wodę, bez prawie żadnej gwarancji, że będą udane, no poza jedną – miłością, z gatunku tych, zdarzających się wcale nie tak rzadko, ale dostrzeganych przez niewielu. Czytając „Nieosiągalnego” dostajemy gorące uczucie, dawkę glamour, intrygujące zwroty akcji, humor oraz poznajemy postacie odważnie sięgające po swoje marzenia, nawet jeśli wydają się one nierealne. Ewelina Nawara i Małgorzata Falkowska słowami wyreżyserowały opowieść jak z srebrnego ekranu i jak pokazuje życie od czasu do czasu, mającą odbicie w codzienności.