Dagmara Andryka "Tysiąc" (Prószyński i S-ka)

Tysiąc, obyczajowo – kryminalna powieść, którą debiutuje na polskim rynku wydawniczym Dagmara Andryka. Godne uwagi jest, że Tysiąc to kolejna polska pozycja w wydawnictwie Prószyński i S-ka o podobnym charakterze. W 2014 roku powieścią Motylek, w tym samym wydawnictwie, zadebiutowała Katarzyna Puzyńska. Oby Dagmara Andryka poszła w ślady Puzyńskiej, która ma już na swoim koncie pięć powieści i liczne czytelnicze grono. Nie bez powodu wywołana do tablicy została Puzyńska, bowiem to ona na okładce Tysiąca firmuje je własnym nazwiskiem. Nie sposób więc nie porównywać Tysiąca do Motylka, tym bardziej, iż nawet styl obu okładek został zaprojektowany podobnie.

Marta Witecka, początkująca dziennikarka, otrzymuje od naczelnego ambitne zadanie napisania reportażu. Opuszcza Warszawę i mając do dyspozycji starego peugeota udaje się w drogę. Jedzie do Żarnowca. Późnym wieczorem stare auto odmawia jej posłuszeństwa i zatrzymuje się w opustoszałym (na pierwszy rzut oka) miasteczku noszącym nazwę Mille, z łacińskiego to tytułowy Tysiąc. Witecka szuka noclegu licząc, że sprawne dłonie lokalnego mechanika załatwią naprawę peugeota następnego dnia i z samego rana będzie mogła wyruszyć w dalszą drogę. Niestety, tak się nie dzieje. Po kilku dniach obecności w mieście bohaterka wsiąknęła w gęstą atmosferę małomiasteczkowości, gdzie twarde rządy prowadzą ksiądz, burmistrz oraz właściciel lokalnego zakładu pogrzebowego.

Dagmara Andryka uplotła gęstą pajęczynę zdarzeń, w której każdy mieszkaniec Mille jest podejrzanym. Spirala wydarzeń nakręca się wokół klątwy i liczby tysiąc. Główna bohaterka wspólnie z emerytowanym milicjantem prowadzi śledztwo. Krok po kroku odkrywają prawdę, odnajdują źródło problemów, by ostatecznie uwolnić wioskę od pseudo klątwy. 

Powieść wciąga od pierwszego zdania: „Zawróć. Jeśli możesz, to zawróć!” , i wielka szkoda,  że nie trzyma takiego samego poziomu do końca. Miejscami nie dzieje się nic i niestety ma się chęć odłożenia książki na bok. Ale, nie róbcie tego! Im bliżej końca, tym fabuła Tysiąca pasjonuje i porywa. Podobnie jak samo miasteczko Mille. Na pozór normalne, jednak przy bliższym poznaniu to miejsce opanowane przez strach, gdzie gość jest mile widziany, ale tylko na jedną noc. Te niezwykłe społeczeństwo od wielu lat rządzi się prostą zasadą. Jeden przybył do Mille, jeden musi zginąć w Mille. Rzucony na miasto urok to średniowieczny zabobon, w którego tępo wierzy tysiąc mieszkańców.

Lekturę kończy dość oryginalny epilog. Spisany ręką dawnego mieszkańca Mille dziennik w szczegółowy sposób wyjaśnia, z jakiego powodu klątwa została rzucona na miasto. W 1807 roku do miasta przybywa zakochana w Osterze Katarzyna, wraz z czwórką swoich dzieci. Do złudzenia losy szalonej Kaśki przypominają losy Barbary Zdunk, ale na tym autorka nie poprzestaje. Mam wrażenie, że prawdziwe, reszelskie wydarzenia, oraz cała historia ostatniej spalonej na stosie w Polsce czarownicy i poprzedzające je sytuacje, zafascynowały autorkę tak bardzo, że dały początek jej pierwszej, udanej powieści.

Całość jest dość przewidywalna, ale jednak wciągająca i zasługująca na uwagę. Tysiąc to zdecydowanie dobry debiut dla miłośników kryminałów, zagadek oraz Puzyńskiej.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież