Maciej Dobosiewicz "Komisarz Zagrobny i powódź" (Videograf)

Obraz prawdziwego detektywa kojarzy się z nieodłącznym papierosem w kąciku ust, czymś mocniejszym dla wzmocnienia szarych komórek oraz nieuporządkowanym życiem osobistym. Elementy te są tłem dla prowadzonych śledztw i jednocześnie ich skutkiem ubocznym. Wiadomo, wielkie umysły są zaprzątnięte wyjaśnianiem popełnionych zbrodni, a cała reszta to prozaiczny dodatek mniej lub bardziej dokuczliwy i tylko czasami zauważany. Co jednak kiedy osoba detektywa jest całkowicie inna?

 

Poznań zmagający się z wielką wodą czyli powodzią to czas sprawdzianu dla wielu służb, w tym i dla policji. Wiadomo przecież nie od dziś, że w takim momencie dużo nie potrzeba, by wywołać społeczną panikę lub co najmniej niepokój. Komisarz Zagrobny również zdaje sobie z tego sprawę, lata pracy w policji pozwoliły mu nabrać nie tylko doświadczenia, ale nauczyły, iż seria niewyjaśnionych zgonów nigdy nie spotka się z obojętnością, a wręcz przeciwnie. Właśnie wiosna dwa tysiące dziesiątego roku przyniosła nie tylko nadmiar wody w rzece, ale i kilku denatów, których połączyły dość nietypowe okoliczności śmierci. Dochodzenie od początku jest trudne - zbyt mało śladów, jeszcze mniej poszlak, na dodatek podejrzany w ogóle nie pasujący do ogólnego modus operandi. Jakby tego było mało, najbliższy współpracownik Zagrobnego jest mało pomocny, a kwestią czasu pozostaje kiedy dziennikarze zainteresują się dość niecodziennymi zejściami z tego świata w starych poznańskich kamienicach. Wiadomo również, że jeżeli nie będzie postępów w dochodzeniu to szefostwo będzie żądało wyników na wczoraj, co raczej nie sprzyja spokojnym snom. Najlepiej więc samemu rozwiązać morderczą zagadkę jak najszybciej, pytanie tylko gdzie szukać jej rozwiązania? W filmach i książkach detektywi jakby od niechcenia znajdują sprawcę i w glorii sławy odchodzą w stronę zachodzącego słońca. Niestety poznański policjant ma o wiele skromniejsze środki, nie wspomaga się wysokoprocentowymi trunkami i oprócz umiłowania porządku więcej uzależnień nie posiada, co postronnym może wydawać się brakiem polotu i talentu śledczego. Jednak komisarz Zagrobny nie poddaje się łatwo i raz po raz przegląda zebrane materiały, nic nieznaczące informacje kryją w sobie potencjał, należy je jedynie odpowiednio posegregować, spojrzeć z innej perspektywy i na samym końcu odpowiednio przedstawić przełożonym. Nie wolno zapomnieć także, iż rodzina jest ważna i dzięki niej człowiek wie co jest istotne, a co tylko iluzją. W świecie gdzie podobno najważniejszy jest pieniądz doświadczony policjant zdaje sobie sprawę, iż rozwiąże kryminalną sprawę jedynie gdy zaufa swojej intuicji i nie ugnie się pod naciskami ze strony opinii publicznej, zwłaszcza jej dziennikarskiego odłamu oraz żądnego sukcesów zwierzchnika.

 

"Komisarz Zagrobny i powódź" jest świetnym debiutem w sensacyjnym gatunku, autorstwa Macieja Dobosiewicza. Autor umiejętnie stworzył niestereotypową postać detektywa łącząc w nim obiegowe opinie o mieszkańcach Wielkopolski, zwłaszcza Poznania, czyli pedantyczność, skłonność do porządku oraz szacunek do pieniądza i rodziny z lekkim przymrużeniem oka. Tytułowy policjant mógłby wydawać się dość irytujący ze swoimi nawykami, ale Dobosiewicz umiejętnie stonował to, co denerwujące poprzez czasami lekkie przerysowanie i to nie tylko w jego postaci. W kryminale najważniejsza jest jednak sensacja, a ta w "Komisarzu (...)" intryguje i krętymi meandrami, pośród zrujnowanych kamienic i lśniących nowością budynków, prowadzi czytelnika poprzez zbrodnie do dość niespodziewanego finału. Komisarz Zagrobny umie zaskoczyć i przyciągnąć uwagę, jego sylwetka okazuje się o wiele bardziej złożona niż wydaje się w pierwszym momencie, podobnie ma się rzecz z samym śledztwem. Książka Macieja Dobosiewicza zapowiada, że kolejne sprawy poznańskiego detektywa, wcale nie aż tak klasycznie konserwatywnego, również będą warte poznania.

Poznań i Zagrobny kryją jeszcze wiele tajemnic…

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież