Iwona Banach "Lokator do wynajęcia" (Nasza Księgarnia)

W mediach przeważają informacje smutne, szokujące, zatrważające, a przynajmniej niepokojące.  Wokół nas rozgrywają się dramaty i tragedie. Toteż dla psychicznej równowagi potrzebujemy - jak kania dżdżu - humoru, odprężenia, śmiechu. Dobra komedia bywa nieraz na wagę złota. Rozrywki szukamy w kinie i telewizji, ale i literatura ma nam do zaoferowania ubaw po pachy. Już się przekonałam, że Iwona Banach potrafi napisać fajną komedię („Szczęśliwy pech”), więc bez  wahania sięgnęłam po świeżutką książkę tej autorki. Tym razem też była to beczka śmiechu.


Miśka - pomysłowa, odważna i nieźle zakręcona dziewczyna, opiekuje się na zlecenie domami, których właściciele wyjechali. Tym razem zawitała do Zawilca koło Zakopanego. Towarzyszy jej Noldi - potężnej postury, romantyczny polonista, który boi się pająków i niemal własnego cienia.  Dom okazuje się być „nawiedzony”, wyjący wisielec to pestka, w porównaniu z tym, że coś w kuchni rzuca nożami, bałagan sam się robi, a dookoła posesji powstają podejrzane podkopy i pojawiają się zwłoki. Nigdy nie wiadomo, co lub kto zza węgła wyskoczy, co się wydarzy. Oprócz zajmowania się domem, Miśce polecono „mieć oko” na dwie starsze panie, ciotki właściciela nieruchomości. Kobiety bynajmniej nie były zgrzybiałymi babciami, a skoro mowa o grzybach, to miały one po ich degustacji pewne doświadczenia z fioletowymi smokami... Wszak „wesołe jest życie staruszka”! Nina i Bella ciągle szukały urozmaicenia swej egzystencji, a przy tym były szczwane jak lisy, w ich sąsiedztwie nikt nie miał prawa się nudzić, a policja  - w osobie lokalnego stróża prawa Józka i (cytuję) - „dupka z Krakowa” - miała pełne ręce roboty.  Morderstwo, porwanie, próba kradzieży, podszywanie się pod kogoś, poszukiwania skarbu, a wszystko to w zwariowanym towarzystwie.  Słowem - mętlik i galimatias. Do tego na dokładkę tajemnicza Witka, herszt-baba Maryśka, stolarz Andrzej (najbardziej „normalny” z całego towarzystwa) oraz dwa specyficzne psy: ogromny nowofunland, Kruszynka i piekielny york, Pańcia. Dużo się działo, gagi i dialogi sprawiały, że nie tylko często się uśmiechałam, ale i chichotałam w głos i chyba nigdy nie zapomnę „zasad” zgniłych ziemniaków w sierpniu albo „boryło”.

 

W serii „Babie Lato” ukazują się powieści pogodne, romantyczne,  pełne ciepła, humoru, wzruszeń.  Ten cykl cechuje różnorodność,  posiada też wspólny mianownik Przeważają historie obyczajowe, ale i w nich nie obywa się bez śmiechu. Niektóre idą bardziej w stronę humorystyczną.  
„Lokator do wynajęcia” to przezabawna komedia, tylko momentami romantyczna, ze zwariowaną akcją, happy endem i plejadą nietuzinkowych postaci. Trochę to taki „horror na żarty” w góralskiej scenerii. Świetny antydepresant! Ta powieść powinna być przepisywana zamiast „Valerin Forte”!!!

Moim zdaniem, nie ma lepszej metody na poprawę nastroju, niż powieści spod znaku „Babiego Lata” ze szczególnym uwzględnieniem pióra Iwony Banach. Poproszę o napisanie kolejnej!

 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież