Renata Kosin "Tajemnice Luizy Bein" (Nasza Księgarnia)

„Tajemnice Luziy Bein” to trzecia powieść Renaty Kosin, książka tym razem ukazała się nakładem Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Lektura już na pierwszy rzut oka wyróżnia się ilością stron – pond 500, co na powieść w swoim gatunku jest zdecydowanie ponad normę. Autorka serwuje czytelnikowi zagadkę, która swój prapoczątek miała na warmińskich ziemiach. Nie przez przypadek pojawia się przedrostek „pra”, bowiem scenariusz jaki przygotowała, właśnie z nim ma wiele wspólnego.

Klara Figel, studentka dziennikarstwa, wywodząca się z małego warmińskiego miasteczka Wartembork (pruska nazwa dzisiejszego Barczewa), dzięki stypendium udaje się do Szwajcarii. Tam spotyka się oko w oko z niejakim Alexandrem Bein. Przekonuje go do aktywnego włączenia się w rozwiązanie jego rodzinnej zagadki. Polscy archeolodzy bowiem odnajdują szczątki praprababki Alexandra, Luizy, z dzieckiem w objęciach. Jak się później okazuje, Luiza bezspornie jest matką dziecka, z którym ja pochowano, i nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że  zgodnie z drzewem genealogicznym rodu Bein, Luiza miała tylko jednego syna, który przeżył swoją rodzicielkę. Kim więc jest maleństwo w objęciach Luizy? I tu, wraz z obojgiem bohaterów zaczynamy małe prywatne śledztwo.

Renata Kosin wręcz perfekcyjnie wykreowała postać przylizanego i sztywnego Alexandra, który jest skrajnym, konserwatywnym przypadkiem, celebrującym picie zwykłej herbaty, koniecznie w filiżance ze spodkiem! Dla pedantycznego Alexa nawet rozpięcie guzika w kołnierzyku koszuli jest sporym problemem, niszczy bowiem jego ład i porządek. Wszystko w jego życiu ma swoje miejsce. Jest uporządkowane, prawie skatalogowane jak księgozbiór w bibliotece, czego nie można powiedzieć o Klarze, która jak się dłużej zastanowić niezbyt wyróżnia się z tłumu. Jest ciekawa, poprawna, ale jest jedną z wielu, mimo, że to główna bohaterka, a jej największym plusem są słowne potyczki z purystą Alexem. Wiele atrakcyjniejszą personą, mimo, że drugoplanową, jest wesoła, kolorowa Iwonka, z brokatowymi paznokciami, poszukująca miłości oraz bliskości. Wzbudza  sympatię i może chwilami drwiący uśmiech, a nawet litość. Przez swoją chęć zaprzyjaźnienia się z Klarą lub z kimkolwiek, udowadnia jak trudno w dzisiejszych czasach o ludzi szczerych, o prawdziwych przyjaciół, a nie znajomych, którzy podczas naszej nieobecności zajmą się kotem, bo i takowy ma swoje miejsce w lekturze.

W powieści miejscami przytłacza zbyt duża ilość nazwisk czy podobnych imion w drzewie genealogicznym rodziny Bein. Renata Kosin również nie pożałowała czytelnikowi tytułowych tajemnic, mamy więc dużo wątków i jeszcze więcej zagadek. Śmiem twierdzić, że istnieje prawdopodobieństwo zaplątania się w labiryncie fabuły, zagubienia wątku, zepchnięcia w głąb pamięci kto jest kim w rodzinnej sadze. Jednak, finiszując, odnajdujemy sens każdego rozdziału i niemalże każdej strony w książce. Nawet kamizelka, którą nosi bohater, ma swoje znaczenie.

 Autorka „Mimo wszystko Wiktoria” oraz „Bluszczu prowincjonalnego” sprawnie poprowadziła fabułę swojej najnowszej powieści. Skonstruowała ją, niczym najlepszą kryminalną intrygę, której nie powstydziłby się miłośnik tego gatunku. „Tajemnice Liuzy Bein” można bez cienia wątpliwości polecić wielbicielom powieści obyczajowych z wątkami historycznymi, detektywistycznymi. Ocieramy się również o religię, w tle mamy także morderstwo, potrącenie, napad, włamania oraz wiele innych trzymających w napięciu wydarzeń, które nie pozwalają oderwać się od lektury. Zaś smaczku może dodawać fakt, że w 2011 roku, przy rewitalizacji starówki w Barczewie (pruski Wartembork) faktycznie odnaleziono szczątki braci zakonnych oraz kobiety z dzieckiem.

Komentarze  

 
0 #1 unlock iphone 6+ 2015-10-10 13:15
I am regular visitor, how are you everybody? This piece of writing posted at this web site is actually fastidious.
Cytować
 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież