"Ostatni rozkaz" Przemysław Antoniak (Warszawska Firma Wydawnicza)

 Do Diamenter Schatten na wezwanie cesarza Nere – Waru przybywa kapitana Kortaga z Diuroty.  Wielki namiestnik zleca mu do wykonania zadanie. Jest to straceńcza misja podboju wyspy Miru. Dwa lata wcześniej cesarz próbował już podbić to miejsce, niestety jego liczne wojsko poległo podczas bitwy. Urażona duma, pycha i chciwość nie pozwoliły o sobie zapomnieć. Kapitan Kortag nie może odmówić, karą za niewykonanie zadania byłaby śmierć.

Miru leży na dalekim zachodzie, pokryta gęstą dżunglą, która żyje i żywi się duszami śmiertelników. Ktokolwiek płynie na Miru, żywy nie wraca.

Kortag na wyspie dowiaduje się prawdy o sobie, o której wcześniej nie miał pojęcia. Odkrywa kim naprawdę byli jego rodzice i komu zawdzięcza życie, choć tak naprawdę powinien zginąć tuż po narodzeniu. Przepowiednia, której słuchał w dzieciństwie jako dziecięcej bajki, stała się prawdziwa. Kapitan poznaje osobiście własnego wroga, księcia Mitaratiru, który chce aby Kortag porzucił własne wojsko i przeszedł na stronę wroga. Dianter wychodzi na spotkanie własnemu przeznaczeniu, dokonuje się jego przemiana.

            „Ostatni rozkaz” to pierwsza część z zaplanowanej trylogii. Autor w ciekawy sposób przedstawia często zaskakujące zachowania Miruwiańczyków:

 „Legionowy zwalił się na ziemię. Miruwiańczyk już zbierał się do zadania nowego cięcia, ale niespodziewanie dla atakowanego odbiegł na bok. Rimmmon wstał prędko i rozglądał się za swoim przeciwnikiem, szukając powodów przerwania walki. Okazało się że tubylec znalazł innego Diamentera – właśnie prześlizgiwał się pod wirującym mieczem Sartiuna, by podciąć mu nogi. Udało się. Diamenter padł na kolana, w szale wymachując mieczem, ale nikogo nim nie dosięgnął. Dzikus tymczasem pomógł wstać jednemu ze swoich i wyprowadził go z bitewnego kurzu. Wtedy Rimmon zrozumiał, czemu zawdzięcza ocalenie. Dla Miruwiańczyka ważniejsze było życie towarzysza broni niż dobicie jednego z dowódców wrogiej armii.”[1]

Do debiutu autora, przyznam się, podchodzę z pewną rezerwą. Czasem trudno odnaleźć się w akcji, która się rozgrywa, nie wiadomo czy to jest czas teraźniejszy, omam, czy opowieści z trzeciego planu.

Język jakim posługują się główni bohaterowie nie należy do przyjemnych. Pisarz wyszukał wiele górnolotnych słów ze słownika, jednak tracą one na wartości kiedy czyta się dialogi głównych bohaterów bogato udekorowane przekleństwami. Moim zdaniem wulgarny język można było przekazać inaczej, zwłaszcza że osoby z trzeciego planu posługują się niemalże średniowiecznym dialogiem. Jak na powieść fantasy zdecydowanie trudno się ją czyta, za to to, czego nie możemy sobie wyobrazić, możemy zobaczyć na szkicach bogato dekorujących powieść.

 

Przepowiednia, o jakiej czytamy w książce:

„Cztery amulety

W kuźni niebios wykute.

Kto je posiądzie,

Posiądzie i władzę.

Przejmie rządy,

Bestię odnajdzie

I w swych dłoniach siłę zwiąże.

Jednak nikt nie dźwignie brzemienia samotnie.

Nie jeden, nie dwóch,

Lecz czterech musi być.”[2]

 

daje nadzieję, że dalsze części mogą nas jeszcze zaintrygować. Książkę zdecydowanie polecam cierpliwym czytelnikom.

 

 



[1] Str 190

[2] Str 194

 

 

 

Komentarze  

 
0 #1 Aśka 2013-12-18 19:32
Czytałam całą książkę i nie zgadzam sie, ze wulgaryzmy bohaterów były rażące dla czytelnika. Co wiecej podobalo mi sie, poniewaz dzieki temu lepiej poznawalam charakter bohatera. :)
Cytować
 

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież