"Kruchość jutra" Ewa Bauer (Szara Godzina)

  • Drukuj

Z twórczością Ewy Bauer nie miałam jeszcze okazji się spotkać. Nie mam więc wyrobionego zdania, dopiero zaczynam je kształtować. Wcześniej zerknęłam sobie na inne recenzje tej książki, ale również wcześniejszej. Zrobiłam to z pobudek czysto ciekawskich, żeby zobaczyć, jak wypada ona w oczach innych. Czy „Kruchość jutra” mnie zaskoczyła? Zawiodła?

Życie nie głaszcze nas po głowie, wszyscy o tym dobrze wiemy. Jednak jak sobie poradzić, gdy cały nasz świat zaczyna się rozpadać? Anna i Robert są małżeństwem, które wiele razem przeszło.

Mają dwójkę cudownych dzieci. Przeszłość jednak daje o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie. Anna bowiem odkrywa na komputerze męża wiadomość od byłej kochanki – kobiety, z którą kiedyś miał romans. Romans, który Anna mu wybaczyła. Wszystkie dawno ukryte gdzieś uczucia wypływają na wierzch. Kobieta zabiera dzieci i wyprowadza się. W momencie podjęcia tej decyzji nie ma pojęcia, jak bardzo wpłynie ona na życie jej i Roberta, jak wiele zdarzeń za sobą pociągnie. Trudno jednak nie zadać sobie pytania, czy na jej miejscu nie postąpiłoby się tak samo?

Trudne rozstaje dróg. Trudne decyzje. Wybory, które na zawsze zmieniają życie.  Czy Annie uda się odzyskać pogodę ducha? Kim staje się dla niej Michał? Jak to wszystko się skończy?

W pewnym sensie po całej lekturze czuję pewien niedosyt. Nie chodzi o to, że książka jest objętościowo „skromna”. Bardziej brakowało mi mocniejszego zarysowania bohaterów. Mocniejszych odcieni uczuć, większej gamy emocji z innych stron, nie tylko Anny. Brakowało mi akcentów. Książka jednak porusza ważny temat – zdradę. Temat, który dość często traktowany jest dość powierzchownie, albo całkowicie zbywany, bo nas to przecież nie dotyczy.

Anna to osoba, która raz już zdradę wybaczyła, mając nadzieje, że dzięki temu odbuduje nadwątlone całkowicie zaufanie do męża i uda im się jakoś na nowo poskładać swoją rodzinę. I to się udawało. Radzili sobie. Do czasu wiadomości, która spadła na Annę jak grom z jasnego nieba. I właśnie to popycha ją do drastycznej zmiany dotychczasowego życia. Próbuje poskładać się na nowo, próbuje zapomnieć o krzywdzie, jaką wyrządził jej mąż.

Ewa Bauer przedstawia nam w książce psychologiczny portret kobiety – pomijając trochę innych bohaterów, przez co, moim zdaniem, fabuła trochę kuleje. Pokazuje nam jak trudno jest wytworzyć w sobie kolejne pokłady zaufania, jak trudno jest ułożyć sobie wszystko na nowo, na tyle mocno, by przetrwać. Nie tylko jednak to pojawia się w książce. Mamy też inne wątki, całkowicie odbiegające od tematu zdrady – wyidealizowany nowy mężczyzna, wątek kryminalny, to wszystko miesza się w jedno na niespełna 180 kartkach lektury. Jak dla mnie autorka trochę za bardzo chciała, a za bardzo wszystko skróciła, by się zmieściło.

Mimo wszystko uważam, że z książką warto się zapoznać, bowiem każda kobieta znajdzie w niej obraz, który mógłby zostać namalowany przez siebie. I choć ciężko jest przetrwać, to warto. Jak nie dla siebie, to dla rodziny, dzieci, czy też wiary w szczęśliwe zakończenie.